Czy oglądając film dyrygowałeś kiedyś orkiestrą?
Pewnie nie.Ja chyba też,choć po ,,Besieged'' (angielski tytuł,bo polski
jest jakiś... pomylony w stosunku do oryginalnego) nie jestem tego taki
pewien.Muzyka w filmie to czasem jedynie jego dodatek,czasem najważniejsza
jego część.W tym obrazie muzyka jest jednak peryfrazą sztuki.
Bertolucci miał wizję i w pełni ją zrealizował.Za pomocą nietypowych
ujęć,różnorodnej muzyki,lokacji,kolorów,grze aktorów.
No właśnie-Thandie Newton.Nie miałem o niej dobrego zdania,jako o aktorce.
Aż do chwili,gdy wypuściła parę z żelazka stojąc przed Kinskym.Ta scena
miała w sobie wszystko i choćby dla niej warto ten film obejrzeć.
Bernardo Bertolucci okazuje się niezwykle zmysłowym kompozytorem.
Po raz kolejny po ,,Tangu...'' , choć nie śmiem porównywać tamtego Paryża z
tym Rzymem.
to,co u góry jest trochę chaotyczne,tak.
Ale jak zobaczycie ,,Besieged'' , dowiecie się,o co mi chodzi.
czyli jesteśmy w punkcie wejścia :D